Niecodzienność

21 marca 2020

Często miewam sny. Należę do tych osób, które śnią prawie codziennie. Kiedy wieczorami czytam książkę, jest pewnością, że jej fragment będzie kontynuowany w śnie. Może powinnam się martwić, może coś ze mną jest nie tak, ale tak mam. Tydzień temu, zupełnie niespodziewanie zaczął się sen, z którego nie sposób się obudzić. To co wydaje się tak nie realne snem nie jest, a naszą codziennością na najbliższe dni.

Dwa tygodnie temu, w sobotę fotografowałam wyjątkowe kobiety w ramach projektu KOBIECOŚĆ W KADRACH. Wiedziałam, że istnieje wirus, wiedziałam, że Włochy borykają się z dużym problemem, wiedziałam, że teraz szczególnie należy dbać o swoją higienę. Nie wiedziałam za to, przez myśl mi nie przeszło, że zaledwie tydzień później moja codzienność tak się zmieni.

Dzisiaj mija tydzień od kiedy nasza codzienność wygląda zupełnie inaczej. Zapracowana codzienność, wypełniony po brzegi kalendarz, wieczory spędzone na pracy, zmieniły się na domową kwarantannę. Teraz to w tych czterech ścianach spędzamy całe dnie i teraz już tygodnie. Cztery osoby, o różnych charakterach i potrzebach tylko w czterech ścianach. Początkowo byłam przerażona, ale już po raz kolejny przekonałam się, że strach ma duże oczy, a to jak będzie zależy tylko i wyłącznie od nas. Od nas i reguł jakie wspólnie ustalimy.

Za ustalanie zasad wzięliśmy się już w piątek przy kolacji. Wiedziałam, że Łukasz będzie pracował z domu, a ja w tym czasie będę zajmowała się dziećmi, obiadem i domem. Ustaliliśmy, że każdy z nas ma swoje obowiązki, ale też przestrzeń na przyjemności. O tej drugiej przestrzeni dla siebie walczyłam najbardziej. Znam siebie i doskonale wiem, że jeśli nie będę mogła pobyć sama ze swoimi myślami, projektu ZOSTAŃ W DOMU nie przetrwa żaden z domowników. Stąd pomysł na moją i tylko moją golden hour. Świadomość tej jednej godziny daje mi energię na cały dzień.

Energię tę wykorzystuję na nadrabianie porządków, których nasz dom już dawno potrzebował. Nareszcie mam czas na kreatywną zabawę z dziećmi i bycie tu i teraz kiedy mnie potrzebują. Mogę się kulinarnie wyżyć. Ostatnie kilka miesięcy odciągnęło mnie od kuchni, gdzie królował Łukasz. Teraz ja przejęłam pałeczkę i póki co frajdę sprawia mnie wymyślanie posiłków zero waste dla naszej rodziny.

Wygląda kolorowo i przyjemnie prawda?

Ale to tylko jedna strona medalu. Pod skórą, każdego dnia czuję ogromny niepokój i świadomość z czym musimy się zmierzyć. Zasypywanie milionem informacji nie ułatwia mi sytuacji, dlatego odcięłam się od wiadomości. Od czytania komentarzy, których prawdziwości tak na prawdę nikt mi nie potwierdzi.

Jestem tu i teraz. Doceniam fakt, że mogę zostać w domu. Delektuję się wieczorami z mężem i porankami spędzonymi z Mają i Maksiem. Częściej rozmawiam z Rodzicami i bliskimi mi osobami. Jeszcze bardziej celebruję naszą codzienność. I tak bardzo wierzę w to, że po burzy zawsze wychodzi słońce. Innej opcji po prostu nie ma.

 

 

 

Zobacz też

  • angelika

    Miło jest zajrzeć na Twojego bloga i zobaczyć, że jest nowy post,
    Twoje wpisy uwielbiam od zawsze czytać, emanuje z nich taki spokój,
    Jeśli napisałabyś książkę obyczajową to byłabym pierwsza która ją kupi.
    Zawitaj na dłużej tutaj! :)

    • Dziękuję za te piękne słowa! Za książkę się nie zabieram, wydaje mi się, że kiepska w pisaniu jestem. W tym wpisie pewnie jest pełno błędów!